czwartek, 22 września 2016

Verva Street Racing - moje pierwsze rozdanie

Jako fan motoryzacji mogę tylko płakać, że wcześniej nie wybrałem się na Verva Street Racing. Muszę przyznać, że pomimo piknikowo-efekciarskiej oprawy można poczuć namiastkę ścigania się na ulicznym torze. Tak, nie myślałem, ze to napiszę ale w Warszawie na błoniach stadionu Narodowego naprawdę się to udało.




Liczyłem przede wszystkim na tłum ludzi bo pogoda dopisywała, a impreza była darmowa - wcale mi to nie przeszkadzało. Moje odczucia to trochę jak granie w Forza Horizon 3 czyli ciekawie, kolorowo i głośno. Nie spodziewałem się tak dużej i różnorodnej kolekcji samochodów - były maszyny od drift'u, motoru, nowe super auta, tunigowane maszyny, amerykańskie klasyki i wiele wiele więcej. 




Moją uwagę dodatkowo przyciągnęła kolekcja Polskich samochodów. Pisałem na nich na blogu wielokrotnie ale zobaczyć wszystkie w jednym miejscu to już coś. Oczywiście nie dużo osób podzielało mój entuzjazm bo przecież fajniej fotografować się na tle Ferrari czy Porsche niż prototypu FSO Ogar.....ale cóż.



Część wystawowa była naprawdę ogromna i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Super, że część tych samochodów przemieszczał się na tor - dzięki temu można było nie tylko zobaczyć statyczne auto ale również posłuchać i obejrzeć w ruchu na dojazdach do toru:-) Miły akcent.



Sam tor pozwalał zobaczyć, poczuć i u słyszeć jak auta brzmi ostrzej przyciśnięte. Palona guma, sprzęgło, ryk silnika i pisk opon to jest to co fani motoryzacji kochają i co dostali na Verva Street Racing. Dostali nawet więcej bo pokazów i przejazdów po torze zaplanowanych było bardzo dużo. Wyścigi podzielone były tematycznie i każdy mógł znaleźć to co lubi najbardziej. 






Ja cieszyłem oko Astonem Martinem D11 (również w ruchu) oraz Alfa Romeo Giulia QV.bo to było dla mnie dwie perełki, które zwieńczyły krótki wypad na Vervę i tak jak w przyszłym roku znów będzie to też odwiedzę - może nawet na dłużej.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz