Bez dwóch
zdań mam benzynę we krwi i kocham dźwięk silnika benzynowego....Po dziś dzień
odwracam głowę słysząc na ulicy dobre v12, v8 czy nawet 4 cylindry
boksera. Dyskretne basowe pomruki czy ostry ryk przy odcięciu to jest muzyka.
Nawet w służbowym dieslu między 2000
a 2500 obrotów staram się doszukać czegoś więcej niż
tylko szorstkiego klekotu.....aż do zeszłego tygodnia bo wtedy poraziło mnie po
raz pierwszy. Był późny wieczór i przenikliwa cisza na pustej ulicy, kiedy
nagle coś dużego zaczęło się bardzo szybko zbliżać....nie mącąc tej ciszy.
Kiedy mnie minęło już wiedziałem, że była to Tesla S...to coś na prąd, co nie
bulgoce v8, a jednak przyśpiesza imponująco co jest potęgowane przez ciszę...
czysta elektryczna moc. Po raz drugi zaatakowało mnie dzisiaj, tym razem
zdecydowanie mniejsze....ale znowu w majestatycznej ciszy, w której była moc,
lekkość i łatwość przyśpieszania. To było BMW i3 to "eko" coś.....
Moje porażenie trafiło bardziej niż kopnięcie po włączeniu turbiny i ta chęć
przejechania się elektrykiem...może w tym szaleństwie jest metoda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz